No więc na wstępie chciałabym Was prosić o wyrozumiałość: jestem osobą bardzo zmienną, lubiąca ryzyko, dodatkowo nieletnią z dosyć niskim kieszonkowym , stąd narodził się pomysł samodzielnego rozjaśniania. Moim naturalnym kolorem jest ciemny blond o złotych bądź rudych refleksach (rude zimą, złotawe latem). W czerwcu tamtego roku zrobiłam sobie szamponetkę w kolorze czekolady- bardzo mi (nie tylko mi w sumie) spodobał się efekt. Jednak jak to szamponetka- 3 mycia i koniec. Więc zrobiłam sobie włosy szampony koloryzującym w odcieniu czekolady- wyszedł bardzo ciemny. Gdy się spłukał postawiłam na korzenny brąz- tudzież odcień mi się spodobał. Niestety, szybko tracił wyrazistość. Postawiłam na farbę, włosy wyszły czarne, dopłukały się do brązu, zmatowiały i kolor był bez sensu. Później trafiło na szampon koloryzujący wiśniowy, później farba z Garniera, wyszły czarne, bladły, bladły... Wkurzona wiecznym blaknięciem brązu postanowiłam, że chcę mieć jasne włosy, aby dojść farbą do takiego koloru jak odrost- nie musieć więcej farbować i skupić się na się głupia blogów i skusiłam się na płukankę rozjaśniającą. Efekt? Kolor puścił tylko u góry... Wyszedł żółty. Wyglądało to komicznie. Zadzwoniłam do przyjaciółki, która z ciemnych włosów dzięki rozjasniaczu i farbie ma piękny, złoty blond. Postanowiła potraktować resztę włosów rozjaśniaczem aby wyrównać wyszły... OSTRO RUDE z żółtym odrostem, na dodatek mega zniszczone. Obie liczyłyśmy, że wyjdą ew. żółte, nie rude. A tymczasem mam pomarańczowe włosy :) Nie ukrywam- przepłakałam pół nocy, nad ranem słuchałam narzekań i krzyków rodzicó typu CO NAJLEPSZEGO ZROBIŁAŚ, ZNISZCZYŁAŚ JUŻ I TAK SŁABE WŁOSY, SĄ STRASZNE. Związane w wysoki kucyk, bandama- jeszcze jakoś to wygląda, ale przecież nie będę cały czas tak chodzić....Ja wiem, że zapewne są tutaj osoby, które tak samo zaryzykowały rozjaśnianie w domu jak ja. Myślę, że nie jestem jedyną osobą załamaną efektem :) a które sobie poradziły z teraz skupiam się na pielęgnacji włosów: codziennie olejowanie, fioletowy szampon dla zniwelowania żółci, odżywka nawilżająca, jantar, koniec z prostowaniem...Ale co dalej... Chcę pofarbować włosy na koniec marca, mam nadzieje, że nie będzie śladu po żółci i ten rudy się nieco stonuje... Chociaż w sumie wątpie, ze wytrzymam tak długo z TAKIMI włosami. Jakie są Wasze doświadczenia w zbijaniu rudości?
K0NC.